Okiem kamery – zastosowanie druku 3D w reklamie gry od Ubisoft

Rozmawiam dziś z Mikołajem Gomółką, który w lutym tego roku miał okazję brać udział w pracach nad reklamą gry od studia Ubisoft. Sygnis również odegrało swoją rolę dostarczając elementy scenografii wydrukowane w technologii 3D.

Źródło: fot. Mikołaj Gomółka

– Cześć Mikołaj, czy mógłbyś opowiedzieć czym zajmujesz się na co dzień?

Z zawodu jestem architektem, ale również udzielam się jako wykładowca akademicki na Wydziale Architektury Politechniki Warszawskiej. Projektuję budynki i zajmuję się też szeroko pojętą urbanistyką. Po godzinach natomiast trochę projektuję graficznie. Można więc powiedzieć, że design nie jest mi obcy.

– Jak architekt, urbanista i designer trafił do projektu reklamy gry komputerowej?

– W pewnym sensie przez przypadek. Byłem tam bowiem jako podwykonawca na zastępstwo. Niemniej był to bardzo ciekawy projekt polegający na przygotowaniu scenografii służącej do nagrania filmu z użyciem figurek. Sama makieta miała wymiary 4×6 metrów i przedstawiała miasteczko osadzone w klimacie westernu. Konstrukcja została zrobiona w skali 1:6, okraszona elementami nawiązującymi do post-apokaliptycznej tematyki. Sama reklama miała mieć mieszaną formułę – część nagrana metodą poklatkową z użyciem samych figurek, a część z udziałem dziecięcego aktora, który bawił się tymi figurkami.

Źródło: fot. Mikołaj Gomółka

– Jaka konkretnie była Twoja rola w całym przedsięwzięciu?

Ze względu na moje zainteresowania i działania na rzecz szkoleń z dziedziny projektowania, otrzymałem propozycję stworzenia takiej scenografii. Byłem jedynym jej wykonawcą, więc całość prac spoczywała w rękach moich i dwójki moich pomocników. Gdy otrzymałem draft od zagranicznego producenta i scenografa zatrudnionego przez Ubisoft, mogłem zabrać się za tworzenie makiety. Pomocny okazał się wstępny model wygenerowany komputerowo, na podstawie którego przystąpiłem do realizacji.

Źródło: fot. Mikołaj Gomółka

– Jak wyglądała dalsza praca nad makietą?

Pracę można podzielić na dwa etapy. Korzystając z modelu ustalonego przez producenta, wytwarzałem elementy ręcznie w warsztacie stolarskim. Były to sklejki, pianki oraz cała masa piachu. Ze względu na fakt, że sceneria opierała się na klimacie post-apokaliptycznego miasteczka, cała była nim obsypana. Pamiętam, że wykorzystaliśmy do tego kilkadziesiąt worków. Same budynki składały się z pianki oraz elementów drewnianych, ręcznie malowane farbami akrylowymi. Drugi etap stanowiły elementy w całości wydrukowane w 3D. Tutaj z pomocą przyszliście Wy – Grupa Sygnis. Takie mieszane techniki projektowania pozwoliły otrzymać bardzo fajny efekt.

– Jakie elementy dostarczone przez Sygnis pojawiły się na makiecie?

– Jeśli chodzi o wydruki 3D to w scenerii użyte zostały samochody oraz tak zwana mała architektura, jak np. kosze, latarnie, słupy wysokiego napięcia, itp. Były to elementy bardziej szczegółowe, których wiedzieliśmy, że nie będziemy w stanie w krótkim czasie sami przygotować. Pojawił się także billboard, który był nieco bardziej skomplikowanym wydrukiem, niż reszta scenografii.

Druk 3D okazał się bardzo pomocny w tej kwestii zarówno pod kątem jakości wykonania, jak i szybkiego czasu realizacji.

Źródło: fot. Mikołaj Gomółka

– Czy druk 3D to tak zwany „game changer” przy tego typu projektach?

To zależy. Jego główną zaletą jest oszczędność czasu i kosztów. Gdybyśmy mieli nieograniczony czas i budżet, moglibyśmy wytwarzać bardziej szczegółowe modele tradycyjnymi metodami. Jednak na potrzeby reklamy było to w zupełności wystarczające, a w mojej ocenie jakość druku jak najbardziej spełniała nasze oczekiwania. Super było też wsparcie jakie uzyskaliśmy od Was, polegające na samodzielności i szybkim podejmowaniu trafnych decyzji przy projektowaniu zamówionych elementów. Podsumowując, w tak krótkim czasie, jakim cechuje się tego typu produkcja, druk 3D był jedynym rozwiązaniem.

– Czyli świat reklamy to nowy grunt do podbicia przez technologię druku 3D?

Zdecydowanie tak. Dość rzadko korzysta się z tego typu rozwiązań przy produkcji filmowej, zwłaszcza reklamy. Wszystko zależy od pomysłu na samą reklamę. Tak było też w przypadku tego projektu, gdzie użycie makiety z figurkami okazało się dość nowatorskim pomysłem na formułę spotu. Zazwyczaj korzysta się z nagrań prawdziwych aktorów w skali 1:1, a sama scenografia złożona jest z rzeczywistych elementów. Wykorzystanie wydruków 3D właśnie w filmie poklatkowym jest czymś wyjątkowym.

Źródło: fot. Mikołaj Gomółka

– Czy życie projektantów, designerów i architektów zmieniło się w jakiś sposób pod wpływem technologii druku 3D?

Architekturą zajmuję się od 10 lat i sam widzę, że takie jednostkowe zastosowania druku 3D w codziennej pracy pojawiają się coraz częściej. Zmiany zauważam również na uczelni, na której wykładam. Uniwersytety coraz częściej korzystają z tego typu rozwiązań i to w wielu branżach. W samej architekturze szybkie prototypowanie odgrywa coraz ważniejszą rolę np. przy tworzeniu makiet dla inwestorów. Jeśli chodzi o design, to jest to również częsta praktyka przygotowywania różnego rodzaju detali i poglądowych rozwiązań, by móc sprawdzić ich zgodność z oczekiwaniami i potem wyprodukować z użyciem materiałów docelowych.

– Czy to było pierwsze tego typu zlecenie w Twojej karierze?

Tak, dokładnie. Takie projekty to zawsze ciekawa odskocznia od codziennych prac. Praca nad scenografią, a potem czuwanie nad nią na planie zdjęciowym, jest pełna dynamiki i improwizacji. Zwłaszcza w momencie, gdy różne ekipy łączą siły (do tego pochodzące z różnych państw, jak to miało miejsce w tym przypadku), należy się spodziewać lekkiego bałaganu. Było to bardzo ambitne zadanie, lecz jak to bywa w przypadku reklamy, czasu było bardzo mało. Uważam jednak, że warto podejmować się takich wyzwań.

Autor: Maciej Brodecki